Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii pragnie rozwiązać problem zatorów płatniczych. Czy jest na to szansa i dlaczego nie?
- Problem.
W czasach określanych mianem „słusznie minionych” żartowano, że gdy pojawia się problem to rozwiązuje się go powołując stosowną komisję. Dziś sytuacja różni się nieznacznie – zamiast powołać komitet przyjmuje się ustawę o odpowiedniej nazwie. I problem znika. Tak jest w przypadku plagi naszej gospodarki – zatorów płatniczych.
Jeżeli nie otrzymujesz zapłaty za fakturę przyczyny mogą być trzy:
- Twój klient nie ma pieniędzy – często jest to konsekwencją jego własnych problemów z kontrahentami;
- Twój klient nie płaci (w terminie) z przyczyn, które określam mianem „kulturowych”. Wielu z nas ma „luźne” podejście do terminu zapłaty, nie wynikające ze złej woli;
- Twój klient jest cyniczny i płacić nie zamierza, ponieważ ma przekonanie, że (nomen omen) „niepłacenie mu się opłaci”.
Nietrudno zauważyć, że powyższe wyjaśnienia tłumaczą się wzajemnie. To, że nieuczciwość jest tolerowana, nie sprzyja promocji zachowań przyzwoitych. Z kolei fakt, że część przedsiębiorców (i nie tylko) konsekwentnie nie płaci swoich należności powoduje, że uczciwi niejednokrotnie nie mają z czego zapłacić własnych długów.
2. Rozwiązanie.
Rozwiązanie problemu, jak to często bywa, jest proste. Zagadnieniem, które powinno znaleźć się na celowniku rządu, jest punkt trzeci powyżej. Przekonanie, że płacić się nie opłaca, jest, niestety, uzasadnione. Niezapłacenie należności nie powoduje bowiem często konsekwencji negatywnych, lecz pozytywne.
Być może uważasz, że jest odwrotnie. Klient nie płaci, sprawa trafia do sądu i zapłacić musi – z odsetkami. Niestety, nie jest to prawdą, a dokładnie nie jest to takie proste. Przyczyny są dwie:
- Ludzie boją się sądów a zainicjowanie procesu („wniesienie pozwu”) jest względnie drogie – w efekcie wiele spraw do sądu po prostu nie trafia i nieuczciwy korzysta;
- Postępowanie sądowe jest powolne i nieprzewidywalne (nie ma spraw „nie do wygrania” ani „nie do przegrania”) – w efekcie nierzetelny dłużnik zawsze ma szanse a nawet przegrany proces może być dla niego sukcesem, dłużnik płaci bowiem z opóźnieniem, zyskuje więc kredytowanie swojego wierzyciela. Można wręcz stworzyć model ekonomiczny pokazujący jak „optymalnie przegrywać procesy”.
Jest więc tylko jeden sposób, by faktury (w skali kraju) były płacone w terminie: powinniśmy stworzyć tani i sprawny system egzekwowania należności. Nie musi to polegać na usprawnieniu postępowań sądowych, można np. oprzeć ten mechanizm na administracji podatkowej. Nie musi – ale dlaczego nie może?
- Nakaz.
Rządzący oczywiście dostrzegają zarówno problem jak i rozwiązanie. Dlatego podejmują działania zmierzające do przyspieszenia postępowań. Nieprawidłowe.
Wymyślono nakazy zapłaty [1]. W uproszczeniu polegają na tym, że sąd… nie bada sprawy. Po prostu. Zamiast tego wysyła pozwanemu (temu, od którego żądasz pieniędzy) następujące pismo [2]:
Szanowna Pani/Szanowny Panie,
Otrzymaliśmy pozew przeciw Pani/Panu. Nie czytaliśmy go. Wiemy tylko, że z jakiegoś powodu żąda się od Was pieniędzy. Zapłaćcie w ciągu dwóch tygodni albo napiszcie dlaczego zapłata się nie należy. Jeżeli nie napiszecie, niniejsze pismo będzie uprawniało do egzekucji.
Całość sprowadza się do spytania pozwanego czy chce procesu czy się od razu podda. Czy to działa? Działa. Zastanówmy się jednak dlaczego.
Nakreśliłem wyżej obraz cynicznego dłużnika. Czy on skapituluje? Oczywiście nie. Odmawiając zapłaty przecież liczy się z procesem, groźby sądu nie robią na nim wrażenia. Kiedy więc nakaz zapłaty „działa”?
- Gdy dłużnik uznaje, że nie ma racji i nie chce procesu – jedyny przypadek, jaki znam, to sytuacja, gdy dłużnik liczył na bierność wierzyciela i jednocześnie nie jest na tyle cyniczny, by przeciągać proces;
- Gdy dłużnika proces nie interesuje – np. jest niewypłacalny i do egzekucji i tak nie dojdzie, więc nie ma się czym przejmować;
- Gdy dłużnik nie umie się bronić – „napisanie” dlaczego zapłata nie jest należna (niesienie odpowiedniego pisma procesowego) nie jest trudna, ale nie każdy umie sobie z nią poradzić a dochowanie terminu sprawia ludziom często trudności;
- Gdy dłużnik nie wie, że ma się bronić. Wystarczy, że pismo z sądu przyjdzie na zły adres (do niedawna było to plagą, obecnie również się zdarza) i dłużnik nie ma szans. Oczywiście może się bronić, ale jest to trudniejsze niż w punkcie drugim.
Z wyżej wymienionych sensowne są tylko dwa pierwsze przypadki. Rzeczywiście, tu nakaz zapłaty upraszcza sprawę, ponieważ sąd nie musi podejmować niecelowych działań. Jednak nie sposób odróżnić ich od sytuacji trzeciej i czwartej. Nakazy zapłaty są formułowane zupełnie inaczej (sprawiają wrażenie ostatecznych wyroków, wprowadzając laików w błąd) a poziom edukacji prawniczej jest w Polsce bardzo niski. W efekcie rozwiązanie zmienia się w osobny problem.
Nakazy zapłaty są różne. Występują w procesie cywilnym jak i karnym. W sprawach cywilnych mamy postępowania upominawcze (opisane wyżej) oraz nakazowe – mające swoją specyfikę i ograniczone zastosowanie. I o nich niżej.
[1] Nakaz zapłaty nie jest oczywiście instytucją nową (tak samo jak nieterminowa zapłata). Jednak narzędzie to jest coraz częściej stosowane przez państwo w nadziei na poprawę efektywności wymiaru sprawiedliwości. [2] Oczywiście to pismo tak nie wygląda, jest znacznie mniej przejrzyste i zrozumiałe dla laika. Przedstawiłem sens, nie treść nakazu.Kolejna część artykułu już niebawem!
Autorem posta jest mec. Piotr Dąbrowski – radca prawny w kancelarii Blueshell Legal